Wiadomości

Apr 6, 2016
Kończy się era seksu? Niedługo dzieci będą powstawać wyłącznie w laboratoriach
Czekają nas rewolucyjne zmiany w historii ewolucji, kiedy kobieta pobierze próbkę tkanki swojej skóry, a jej partner spermy. Materiał trafi do laboratorium, powstaną tam embriony, a para wybierze najlepsze z nich.

Jest rok 2056. Twoja wnuczka i twój - jeśli jeszcze tylko żyjesz - zięć decydują się na dziecko. On przyrządza wykwintne jedzenie na romantyczną kolację przy świecach. Ona puszcza krążek Barry White’a. Jak po sznurku - jedno prowadzi do drugiego. Ale bądźmy dokładni - nie idą do sypialni. Ona pobiera próbkę tkanki swojej skóry, on - spermy. Całość wysyłają do laboratorium, gdzie w ciągu tygodnia pracownicy zaczną hodować setkę embrionów, a kilka tygodni później para dokona wyboru najlepszego z nich.

Utopia? Nie. Henry Greely profesor prawa i genetyki z wydziału prawa prestiżowego Uniwersytetu Stanforda uważa, że stoimy na progu najbardziej doniosłych zmian w historii ewolucji. Wszyscy żyjący obecnie ludzie mają jedną rzecz wspólną. Przez cały nieprzerwanie trwający miliony lat proces nasi przodkowie - przedstawiciele Homo habilis, ludzie współcześni czy ryby, które po prostu wyszły z wody i nauczyły się chodzić - uprawiali seks. Właśnie dzięki niemu rodziły się nowe pokolenia.

Ale taka sytuacja nie potrwa już długo. Greely opublikował właśnie książkę „The End of Sex and the Future of Human Reproduction” (Zmierzch seksu a przyszłość reprodukcji człowieka). Twierdzi w niej, że wkrótce wcale niekoniecznie będziemy jeszcze potrzebowali seksu. - W ciągu 20-40 lat dojdziemy do takiej oto sytuacji, w której para pragnąca dziecka będzie tylko dostarczać próbkę spermy mężczyzny i tkanki skórnej kobiety - pisze Greely. Z próbek komórek skóry wytwarzać się będzie komórki macierzyste. Z tych - komórki jajowe, które następnie będą zapładniane.

- Przyszli rodzice usłyszą: „Te pięć wskazuje na poważne choroby. Nie chcecie ich i rezygnujecie”. Pozostałe 95 zarodków będą miały swoje plusy i minusy - pisze Greely. „Zwycięzca” zostanie wprowadzany do macicy.

Tego rodzaju wizja może wydać się żywcem wzięta z literatury czy filmów science fiction - choćby z obrazu „Gattaca - Szok przyszłości” z Umą Thurman w rolo głównej - ale z technologicznego punktu widzenia jest już niemal realna. Ludziom znajdującym się w grupie ryzyka przeniesienia na potomstwo poważnych wad czy chorób genetycznych oferuje się tak zwany pre-implementation screening, gdzie para może dokonać wyboru wyhodowanego metodą in vitro zarodka po to, by wykluczyć te obarczone ryzykiem choroby.

Zdaniem Greely’ego dwa przyszłe osiągnięcia nauki doprowadzą do demokratyzacji tego procesu tak że stanie się dostępny dla wszystkich. Pierwszym będzie lepsze poznanie struktury naszego genomu. Drugim zaś - możliwość wytwarzania komórek jajowych z tkanki skóry. Rozwój prac naukowych nad tymi zagadnieniami doprowadzi do wyeliminowania uciążliwego procesu pobierania komórek jajowych. Nauka jest już blisko obu tych osiągnięć. - Rodzice będą mieli embriony posegregowane kategoriami. W jednej z nich znajdą się te obarczone bardzo poważnymi wadami prowadzącymi do nieuleczalnych chorób. Ta kategoria dotyczy mniej więcej jednego czy dwóch procent zarodków. W kolejnej natomiast znajdą się te narażone na inne choroby.

Dzięki następnej kategorii rodzice będą mogli decydować o kolorze włosów, oczu, wyglądzie i o tym czy na przykład przyszły człowiek stosunkowo szybko osiwieje. Jak dotąd niewiele wiemy o tej kategorii, ale z pewnością będziemy wiedzieć w niedalekiej już przyszłości. Czwartą wreszcie kategorię możemy nazwać „behawioralną”. Sadzę, że tu informacje będą miały charakter bardzo ograniczony. Nie będziemy mogli na przykład powiedzieć: „Gdy chodzi o inteligencję przyszłe dziecko uplasuje się w górnym jednym procencie. Ale będziemy zapewne w stanie orzec, że inne ma na przykład sześćdziesiąt procent szans na to, że znajdzie się w górnej połowie - mówi z całym przekonaniem Greely.

Naukowiec twierdzi, że procedury te nie będą wcale kosztowne. W zamian natomiast zyskamy pewność eliminacji szeregu ewentualnych poważnych chorób o podłożu genetycznym, na jakie mógłby zapaść nowo narodzony człowiek. Zdaniem Greely’ego w krajach rozwiniętych technika ta stanie się tak powszechnie dostępna, że płodzenie dzieci w sposób tradycyjny uzna się za postępowanie nieodpowiedzialne. Jako jednego z argumentów można będzie użyć skali ogromnych kosztów ponoszonych na opiekę nad ludźmi obarczonymi poważnymi schorzeniami.

Jedna z konsekwencji rozwijania tego rodzaju technik polega na tym, że znikną rzeczywiste bariery w kwestii możliwości wytwarzania plemników z tkanki skóry kobiety czy komórek jajowych z tkanki skóry mężczyzny. (Przypomnijmy, że już udało się stworzyć plemniki w początkowym stadium ich rozwoju z tkanki skóry).
To znakomita informacja dla par homoseksualnych. Ale z drugiej strony powstanie sytuacja, która zapewne zirytuje filozofów, etyków i bioetyków połowy XXI wieku.

- Co się stanie jeśli kobieta poprosi, by zarówno plemniki jak i komórki jajowe wytworzono z jej tkanki skóry, a następnie przeniesiono do jej macicy? Nie sądzę, by wiele pań decydowało się na taki zabieg, ale zgódźmy się, że na świecie żyje mnóstwo kobiet - mówi Henry Greely.

źródło: polskatimes.pl