Wiadomości

Mar 14, 2016
PiS pracuje nad ograniczeniem sprzedaży pigułki "dzień po". Polską może się zainteresować Komisja Europejska
Ministerstwo Zdrowia pracuje nad ograniczeniem dostępności leków antykoncepcyjnych. Czy może sprawić, że Polki, które w tej chwili mogą kupić tabletkę EllaOne bez recepty, będą musiały znów biegać po lekarzach? Zdaniem ekspertki Katarzyny Sabiłło nie ma takiej możliwości. - Nawet gdyby wszystkie leki w Polsce zaczęły być na receptę, nie dotyczyłoby to EllaOne - mówi.

W styczniu ub. roku Komisja Europejska zdecydowała, że pigułka "dzień po" EllaOne będzie dostępna w krajach UE bez recepty. Ówczesny polski rząd nie był przychylny zmianom. Wiceminister zdrowia Sławomir Neumann zapowiadał, że jeśli ostateczną decyzję będą mogły podejmować kraje członkowskie, to Polki wciąż będą mogły kupić tabletkę tylko po wizycie u lekarza.

Okazało się jednak, że Polska nie ma ustawy ograniczającej sprzedaż leków antykoncepcyjnych, a więc nie może obejść decyzji Komisji Europejskiej. Nowe prawo zaczęło obowiązywać i wywołało wojnę ideologiczną. Episkopat nazwał stosowanie pigułki "dzień po" grzechem ciężkim, zachowaniem bezprawnym i karalnym. Zaś tzw. obrońcy życia protestowali przeciwko "legalizacji aborcji farmakologicznej w Polsce".

Trzeba jednak pamiętać, że wbrew temu, co mówią przeciwnicy tabletki, nie jest ona środkiem wczesnoporonnym, ale jedynie opóźniającym owulację. Najbardziej skuteczna jest w ciągu pierwszej doby po stosunku. Przydaje się w sytuacji, gdy zawiodą klasyczne sposoby antykoncepcji (np. prezerwatywa), a gdyby kobieta jednak zaszła w ciążę, w żaden sposób nie wpływa na jej przebieg.

Wiosną ubiegłego roku PO wprowadziła obostrzenie wiekowe - obecnie tabletkę mogą kupić osoby, które ukończyły 15. rok życia.

Decyzji KE od początku sprzeciwiał się także PiS. Poseł Andrzej Jaworski mówił "Wyborczej", że Ministerstwo Zdrowia "zamienia się w ministerstwo śmierci", więc po wygranych wyborach partia Jarosława Kaczyńskiego szybko, bo już w grudniu zapowiedziała, że przyjrzy się sprawie.

PiS pracuje nad "uporządkowaniem" dostępności antykoncepcji

W mailu przesłanym "Wyborczej" resort zdrowia przyznaje, że "pracuje nad uporządkowaniem kwestii dostępności leków antykoncepcyjnych bez recepty". I tłumaczy, że "nowe rozwiązania mogą zostać wprowadzone aktem rangi ustawowej, z zachowaniem właściwej procedury legislacyjnej". Oznacza to, że na zmiany musiałby się zgodzić parlament, z czym przy obecnym układzie politycznym nie będzie problemu.

Sam minister Konstanty Radziwiłł zdradza niewiele. Podczas grudniowej konferencji mówił: - Analizujemy sprawę. Niewątpliwie główny kierunek tej analizy jest taki, czy dostępność leku bez recepty, szczególnie w odniesieniu do osób nieletnich, do dzieci, jest rozwiązaniem właściwym.

- Minister podobno ma się zastanowić nad ograniczeniem sprzedaży tabletek osobom poniżej 18. roku życia. Ale mamy tu przecież pewien zgrzyt prawny. Współżycie jest dozwolone od 15. roku życia, a antykoncepcja nie będzie dozwolona? - pyta w rozmowie z "Wyborczą" Krystyna Kacpura, prezeska Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.

Katarzyna Sabiłło, prezeska fundacji Lege Pharmaciae, już poprzednią decyzję PO o wprowadzeniu ograniczenia wiekowego uważa za kontrowersyjną, bo prawnie nieuzasadnioną. - Przecież również inne produkty dostępne bez recepty, a spożyte w dużych ilościach mogą zaszkodzić. Nie tylko dziecku czy nastolatkowi, ale też osobie dorosłej - mówi "Wyborczej". I dodaje, że tabletka EllaOne nie została dopuszczona do sprzedaży na podstawie uznaniowej, tylko bardzo restrykcyjnej procedury. - Producent musiał przedstawić odpowiednie dokumenty, wyniki badań klinicznych, wykazać, że produkt będzie bezpieczny nawet wtedy, gdy weźmie się go w większej ilości - wylicza.

Z dossier rejestracyjnego produktu jasno wynika, w jakiej grupie wiekowej preparat został przebadany i jaka grupa wiekowa może dany produkt przyjmować. Badanie wykazało, że mogą go stosować już 13-latki.

Tabletka EllaOne jednak na receptę? "To byłby precedens"

Sabiłło nie ma wątpliwości, że zapowiadane przez PiS ograniczenia są podyktowane wyłącznie ideologicznymi pobudkami. Czy ich wprowadzenie jest możliwe prawnie?

Prezeska Lege Pharmaciae krytykuje wprowadzenie kolejnego progu wiekowego dla pigułki: - W państwie prawa takie działanie nie powinno mieć miejsca, bo nie wynika z żadnych przepisów.

Zdaniem Sabiłło nie ma również możliwości, by przywrócić dla EllaOne recepty. - Nawet gdyby teraz w Polsce wprowadzono recepty dla wszystkich leków, to nie dotyczyłoby to EllaOne, bo jest to lek centralny, który przeszedł centralną procedurę - tłumaczy ekspertka. - Minister nie może jakimś własnym "dekretem" zmieniać decyzji KE.

Zdaniem ekspertki nie pomogłoby też wprowadzenie przez PiS ustawy ograniczającej dostępność do antykoncepcji: - Gdyby taka ustawa istniała wcześniej, to Polska mogłaby się na nią powołać, a teraz jest już za późno. Nie ma też żadnego logicznego uzasadnienia dla wprowadzania takich ograniczeń.

Pretekstem, by przywrócić recepty, mogłaby być zmiana profilu bezpieczeństwa leku, to znaczy gdyby badania kliniczne jednak wykazały, że lek jest niebezpieczny.

- Gdyby nawet ministerstwo próbowało ograniczyć sprzedaż EllaOne, to tę decyzję byłoby bardzo łatwo podważyć - zaznacza Sabiłło.

Jej zdaniem gdyby jednak, mimo ograniczeń prawnych, PiS wprowadził recepty dla EllaOne, Polską mogłaby się zainteresować Komisja Europejska: - KE może poprosić o uzasadnienie takiej decyzji, bo wprowadzając ograniczenia, nasz kraj wszedłby w zakres decyzji Europejskiej Agencji Leków (EMA).

Czy istnieje jakaś gotowa procedura, którą mogłaby uruchomić KE? - Nie, bo to byłby precedens - przyznaje Sabiłło.

Inna, choć tańsza, pigułka jest i pozostanie w Polsce na receptę

Wydając rekomendację dla EllaOne, EMA zasugerowała, że kraje członkowskie mogą się zastanowić nad zmianą statusu innych środków antykoncepcji awaryjnej. Na polskim rynku istnieje inna tabletka o podobnym działaniu - Escapelle. Jest o połowę tańsza od EllaOne, ale bez recepty jej nie kupimy.

W lutym ub. roku Gedeon Richter, producent Escapelle, wystąpił z wnioskiem o zmianę statusu leku z "na receptę" na "bez recepty" do Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, ale dostał odmowę. Odwołanie również zostało odrzucone. Dlaczego?

- Produkt leczniczy EllaOne zawiera zupełnie inną substancję czynną, o innym mechanizmie działania niż Escapelle - tłumaczy "Wyborczej" rzecznik urzędu Wojciech Łuszczyna.

W rekomendacji przedstawionej prezesowi URPL komisja ekspertów stwierdziła, że dostępność tabletki bez recepty może spowodować, że "będzie ona przyjmowana w sposób niekontrolowany", a "zbyt częste stosowanie produktu może zwiększyć częstość występowania powikłań i działań niepożądanych". I dodała, że "brak w Polsce odpowiedniej edukacji społecznej i seksualnej powoduje, że zagrożenie nieprawidłowego stosowania produktu leczniczego jest duże".

A ponieważ producent rozpoczął już procedurę krajową, nie może już ubiegać się o zmianę statusu leku na poziomie Komisji Europejskiej.

Zmiany w prawie? Będą tacy, którzy na zakazie zrobią interes

Sondaże pokazują, że Polacy popierają swobodny dostęp do antykoncepcji awaryjnej. Z grudniowego badania TNS Polska na zlecenie Koalicji Mam Prawo do Antykoncepcji Awaryjnej wynika, że za swobodnym dostępem dla osób pełnoletnich jest ponad 53 proc. Polaków. Z kolei w lutowym sondażu Ariadna aż 58 proc. osób opowiedziało się za dostępem leku bez recepty dla osób powyżej 15. roku życia.

- Nie ma znaczenia, czy EllaOne będzie dostępna na receptę, czy bez. Każdy może pojechać do Czech i kupić cały kontener podobnych tabletek. Myślę, że znajdą się firmy, które będą chciały zrobić na tym bardzo dobry interes. Ważniejsza jest odpowiednia edukacja seksualna w szkołach, edukacja dzieci, kiedy rozpoczynać życie seksualne i z czym to się wiąże - mówi Sabiłło.

Zdaniem Kacpury przepisy gwarantują kobietom antykoncepcję, edukację seksualną i aborcję w trzech przypadkach, ale żadna z tych sfer nie działa, jak należy. - Antykoncepcja jest kosztowna, nielegalne aborcje kwitną. Według szacunków nie więcej niż jedna trzecia i nie mniej niż jedna czwarta kobiet w wieku prokreacyjnym dokonała aborcji. Brakuje też informacji, edukacji w szkołach. Nauczyciele po cichu do nas dzwonią, żeby im dać broszury na temat antykoncepcji - opowiada Krystyna Kacpura z Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.

Dystrybutor EllaOne w Polsce nie podaje informacji dotyczących wyników sprzedaży tabletek. Gedeon Richter przyznaje natomiast, że po zmianie statusu EllaOne sprzedaż ich leku Escapelle znacząco spadła.

Zorientować się w popycie na pigułkę "dzień po" można dzięki portalowi GdziePoLek.pl - strony pozwalającej sprawdzić dostępność leku w aptekach we wskazanym mieście. Jak wynika z danych portalu, w styczniu pigułka "dzień po" była najczęściej poszukiwanym preparatem w kraju.

źródło: wyborcza.pl