Wiadomości

Oct 6, 2015
Pomysły resortu na podstawową opiekę zdrowotną nie wypaliły. I co teraz?
W POZ zaspokaja się ponad 80 proc. potrzeb zdrowotnych pacjentów, rocznie wykonuje się tu ok. 20 mln świadczeń. Rządzący nie mają jednak żadnego pomysłu jak medycyna rodzinna powinna funkcjonować - skarżą się lekarze medycyny rodzinnej.

O tym jak funkcjonuje podstawowa opieka zdrowotna (POZ) w Polsce i jakich potrzebuje zmian rozmawiali eksperci na seminarium naukowym zorganizowanym w poniedziałek (5 października) przez Fundację Watch Health Care (WHC) w Warszawie.

Dr Agnieszka Jankowska-Zduńczyk, konsultant krajowy w dziedzinie medycyny rodzinnej podkreśliła, że w 2013 r. z porad w ramach POZ skorzystało 20 mln osób. - W tym samym czasie w ramach lecznictwa zamkniętego było 8 mln porad. To jasno wskazuje, że za zdrowie Polaków przede wszystkim odpowiada medycyna rodzinna. Od jej kondycji zależy w pewien sposób los całego systemu - zaznaczała.

Podkreślała, że ponieważ świadczenia w ramach POZ są zawsze tańsze niż te same realizowane np. w szpitalnictwie, to system powinien tak funkcjonować, by pacjenci przede wszystkim byli otaczania opieką w przychodniach.

Na przeszkodzie temu stoi jednak niedofinansowanie medycyny rodzinnej i braki kadrowe.

- Dziś mamy 300 rezydentur w specjalizacji medycyny rodzinnej, a 900 np. w internie. To przykład jak dbamy o zabezpieczenie kolejnych pokoleń pacjentów w świadczenie realizowane w ramach POZ - komentowała. Jankowska-Zduńczyk wskazała, że obecnie lekarze rodzinni to niemalże populacja emerytów. Biorąc to pod uwagę, aby zapewnić odpowiednią opiekę zestrony lekarzy rodzinnych, potrzeba ich o około 10 tys. więcej, czyli 50 proc. obecnego stanu.

Jak zaznaczył prezes Federacji Porozumienie Zielonogórskie Jacek Krajewski w obecnej sytuacji potrzebne jest kadrowe zasilenie POZ, także większą liczbą pielęgniarek.

MZ trafiło kulą w płot
W trakcie spotkania specjaliści wykazywali, że w Polsce nie ma jasnej wizji rozwoju medycyny rodzinnej i POZ. Mimo że co pewien czas powstają nowe pomysły, to nie dochodzi do rozwój POZ w formie wcześniej przemyślanych planów.

Specjaliści podkreślali, że jednym z pomysłów rządzących było przeniesienie internisty i pediatry do przychodni.

Przesunięcie specjalistów ze szpitala do przychodni miało skrócić kolejki, jak zakładał resort zdrowia. Tymczasem specjaliści ci nie wypełnili braków kadrowych w POZ.

W opinii ekspertów, w sytuacji deficytów kadrowych (np. w pediatrii) tacy lekarza zamiast do przychodni finansowanych przez NFZ trafiają do prywatnych gabinetów. Jak podkreślał Konstanty Radziwiłł z Naczelnej Rady Lekarskiej, specjaliści chorób wewnętrznych niechętnie dziś idą pracować nawet na oddziały interny, nie mówiąc o POZ.

- Oni nie korzystają z przepisów, które umożliwiły im tworzenie własnych praktyk. Tym samym założenie jakim kierowało się Ministerstwo Zdrowia przy wprowadzaniu zmian nie sprawdziło się. Do medycyny rodzinnej zdecydowali się bowiem pójść tylko ci lekarze, którzy nie znaleźli zatrudnienia gdzie indziej - skonstatował Radziwiłł.

Jak komentował prof. Adam Windak, były konsultant krajowy w dziedzinie medycyny rodzinnej, wprowadzenie internistów i pediatrów do POZ w żaden sposób nie usprawniło funkcjonowania podstawowej opieki zdrowotnej. Wręcz przeciwnie, wprowadziło pewnego rodzaju zamęt. Dodał, że sam ten pomysł nie wynikał z jakiegokolwiek nowego modelu funkcjonowania POZ, a raczej z braku wizji medycyny rodzinnej.

Profesor zwrócił też uwagę, że lekarze rodzinni przygotowując się do zawodu odbyli szkolenie przygotowujące ich do pracy w warunkach opieki podstawowej, zaś interniści i pediatrzy głównie z zakresu opieki szpitalnej, gdzie problemy pacjentów i sposoby pomocy są diametralnie inne.

Kolejki miały być krótsze
W opinii zebranych negatywnie na pracy POZ odbiła się także decyzja decydentów, która miała w zamyśle skrócić kolejki do okulistów i dermatologów, bowiem w efekcie wydłużyła kolejki do lekarzy rodzinnych.

Od początku tego roku muszą oni wypisywać skierowania do okulisty i dermatologa. Tymczasem decydenci przekonywali, że część świadczeń, np. leczenie zapalenia spojówek, przejmą lekarze POZ. Jak podkreślał prof. Adam Windak, lekarze rodzinni nie wykonują tych procedur, ponieważ rządzący nie zachęcili ich do tego.

- Nie ma lepszego finansowania POZ, nie ma też inwestowania w dodatkowy sprzęt potrzebny do nowych świadczeń, nie ma szkoleń dla lekarzy rodzinnych... W efekcie zmiana doprowadziła do tego, że pacjenci, którzy potrzebują pomocy tych specjalistów, stoją w podwójnych kolejkach. Lekarzom rodzinnym przybywa zaś pacjentów, którzy przychodzą tylko po skierowanie - zaznaczył profesor.

Dr Krajewski zwrócił uwagę, że tak mała liczba realizacji świadczeń w zakresie okulistyki i dermatologii w ramach POZ wynika z faktu, że jest duża grupa schorzeń, które ze względu na przewlekły charakter i konieczność monitorowania nie powinny podlegać leczeniu przez lekarzy rodzinnych.

Wracamy do PRL?
W opinii prof. Rafała Niżankowskiego , kierownika Oddziału Klinicznego Angiologii i Kardiologii Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, takie traktowanie lekarzy rodzinnych prowadzi do tego, o czym wydawałoby się powinniśmy zapomnieć, czyli do powrotu do modelu lekarza rejonowego z czasów PRL, który głównie wypisuje skierowania.

Eksperci zwracali uwagę, że aby usprawnić podstawową opiekę zdrowotną, trzeba zwiększyć jej finansowanie i zdjąć z lekarzy nadmiar pracy związanej w wypełnianiem papierów.

- Nadmierna biurokratyzacja, która nic nie daje, bo nikt z niej nie wyciąga wniosków, zabiera lekarzom czas przeznaczony na opiekę nad pacjentem. W sytuacji braku lekarzy i olbrzymiej liczby pacjentów, ten czas jest zaś podwójnie ważny. Mamy mało lekarzy i powinniśmy tymi zasobami racjonalnie gospodarować - podkreślał Tomasz Tomasik, prezes Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce.

Z kolei Jankowska-Zduńczyk zaznaczała, że potrzebna jest też zachęta dla młodych lekarzy tej specjalizacji. - Jeżeli dziś mamy taką sytuację, że w POZ może pracować lekarz innej specjalności niż medycyna rodzinna, to trzeba się z tym liczyć, że nowe pokolenia będą wybierać inne specjalizacje - takie, które poza medycyną rodziną dają możliwość pracy w innych miejscach - zaznaczała.

Źródło: rynekzdrowia.pl