Wiadomości

Oct 21, 2014
Maspex, czyli jak Pawiński zbudował swoje imperium
Większość firm gdzieś się potyka. Nie potrafi wyrosnąć, ktoś je przejmuje, nie wytrzymuje konkurencji. Albo traci płynność i przewraca je fala kryzysu. Zbudowanie skali takiej, jaką ma obecnie Maspex, zdarza się raz na tysiąc przedsięwzięć. W Wadowicach mogą już o tym pisać podręczniki

Kiedy co jakiś czas powraca hasło stworzenia polskiej firmy globalnej, szef Maspeksu Krzysztof Pawiński nieco się irytuje. Kilka miesięcy temu brał udział w tego typu dyskusji na londyńskim LSE.

– W przypadku polskich firm to wcale nie takie łatwe. Coca-Cola swoją pozycję budowała sto lat, a nasze firmy miałyby odnieść taki sukces w tak krótkim czasie? Już prawie 25 lat budujemy naszą firmę i wiem, że to jest naprawdę ciężka praca. Bardzo sceptycznie podchodzę do twierdzenia, że po to się planuje i tworzy biznes, żeby działać globalnie. Biznes nie musi być wielki, biznes powinien być zdrowy – przekonuje Pawiński.

Zarzuca mu się niekiedy brak finezji w opowiadaniu o swoim biznesie i zdobyciu fortuny, że nie rzuca dowcipami i błyskotliwymi dykteryjkami. Ale tak to właśnie zwykle jest z robieniem dużego biznesu od zera – żartownisiom najczęściej brakuje konsekwencji i zaangażowania, aby stworzyć wielką firmę.

Takie historie jak Red Bull Austriaka Dietricha Mateschitza to wyjątkowa rzadkość. Zwykle mało w tym fajerwerków, a dużo ciężkiej roboty. W ten sposób powstał nie tylko Maspex, ale też takie firmy jak LPP – największa polska firma prywatna. Marek Piechocki, twórca marki Reserved, większość czasu spędza na wizytowaniu sieci sklepów, a publicznie w ogóle nie chce się wypowiadać. Pawiński przynajmniej nie wzbrania się przed opowiadaniem, jak to było. Jak wykuwała się stal. Krok po kroku. Od małej spółki handlowej z Wadowic do koncernu spożywczego, który zapanował na rynkach środka Europy. A Maspex jest modelowym przykładem tego, jak w nowej Polsce można było stworzyć trwałą wartość. Jednym z głównych biznesowych bohaterów hucznie obchodzonego 25-lecia III RP.

W rzeczywistości wszystko sprowadza się do umiejętnego zarządzania wzrostem. Praktycy biznesu tłumaczą, że pierwsza bariera zwykle pojawia się przy 20–30 milionach zł przychodów, kiedy biznes przestaje być domowy. Później, gdy przychody dobrną do 200 mln zł, firmę rodzinną trzeba zmienić w korporację.

– Maspex od początku był firmą nastawioną na rozwój i dość szybko doszliśmy do dużej skali obrotów. Na pewno poważnym wyzwaniem dla nas były pierwsze akwizycje – wspomina Pawiński.

Maspex nigdy nie był też firmą rodzinną. Założyło go pięciu znajomych: oprócz Pawińskiego byli Zdzisław Stuglik, Jerzy Kasperczyk, Sławomir Rusinek i Józef Szczur. Później dołączył jeszcze niemiecki technolog żywności Peter Kramer

 

Kiedy co jakiś czas powraca hasło stworzenia polskiej firmy globalnej, szef Maspeksu Krzysztof Pawiński nieco się irytuje. Kilka miesięcy temu brał udział w tego typu dyskusji na londyńskim LSE.

– W przypadku polskich firm to wcale nie takie łatwe. Coca-Cola swoją pozycję budowała sto lat, a nasze firmy miałyby odnieść taki sukces w tak krótkim czasie? Już prawie 25 lat budujemy naszą firmę i wiem, że to jest naprawdę ciężka praca. Bardzo sceptycznie podchodzę do twierdzenia, że po to się planuje i tworzy biznes, żeby działać globalnie. Biznes nie musi być wielki, biznes powinien być zdrowy – przekonuje Pawiński.

Zarzuca mu się niekiedy brak finezji w opowiadaniu o swoim biznesie i zdobyciu fortuny, że nie rzuca dowcipami i błyskotliwymi dykteryjkami. Ale tak to właśnie zwykle jest z robieniem dużego biznesu od zera – żartownisiom najczęściej brakuje konsekwencji i zaangażowania, aby stworzyć wielką firmę.

Takie historie jak Red Bull Austriaka Dietricha Mateschitza to wyjątkowa rzadkość. Zwykle mało w tym fajerwerków, a dużo ciężkiej roboty. W ten sposób powstał nie tylko Maspex, ale też takie firmy jak LPP – największa polska firma prywatna. Marek Piechocki, twórca marki Reserved, większość czasu spędza na wizytowaniu sieci sklepów, a publicznie w ogóle nie chce się wypowiadać. Pawiński przynajmniej nie wzbrania się przed opowiadaniem, jak to było. Jak wykuwała się stal. Krok po kroku. Od małej spółki handlowej z Wadowic do koncernu spożywczego, który zapanował na rynkach środka Europy. A Maspex jest modelowym przykładem tego, jak w nowej Polsce można było stworzyć trwałą wartość. Jednym z głównych biznesowych bohaterów hucznie obchodzonego 25-lecia III RP

 
Reklama

W rzeczywistości wszystko sprowadza się do umiejętnego zarządzania wzrostem. Praktycy biznesu tłumaczą, że pierwsza bariera zwykle pojawia się przy 20–30 milionach zł przychodów, kiedy biznes przestaje być domowy. Później, gdy przychody dobrną do 200 mln zł, firmę rodzinną trzeba zmienić w korporację.

– Maspex od początku był firmą nastawioną na rozwój i dość szybko doszliśmy do dużej skali obrotów. Na pewno poważnym wyzwaniem dla nas były pierwsze akwizycje – wspomina Pawiński.

Maspex nigdy nie był też firmą rodzinną. Założyło go pięciu znajomych: oprócz Pawińskiego byli Zdzisław Stuglik, Jerzy Kasperczyk, Sławomir Rusinek i Józef Szczur. Później dołączył jeszcze niemiecki technolog żywności Peter Kramer.

Z tego też względu Pawiński i koledzy, wzorem innych biznesmenów wywodzących się z mniejszych miast, nie popadli w lokalną autarkię. Standardem wśród tego typu przedsiębiorców było to, że zarobione pieniądze od razu inwestowali w miejscowe przedsięwzięcia: stacje benzynowe, domy weselne, podupadające postpaństwowe zakłady czy po prostu PGR-owską ziemię.

– Od początku było nas sześciu, każdy miał więc określony udział w zyskach. W tej sytuacji na własną rękę mógł zainwestować całkiem niezłą kwotę, ale nie miało to porównania z tym, co mogliśmy robić wspólnie – wspomina Pawiński.

źródło: forbes.pl