Wiadomości
Lekarka odmówiła udzielenia pomocy motocykliście, który we wrześniu 2011 r. rozbił się pod Toruniem. Gdy ambulans przywiózł go do pełniącej wtedy tzw. ostry dyżur lecznicy, lekarka nie pozwoliła załodze wnieść rannego na izbę przyjęć. Odesłała go do oddalonego o kilka kilometrów Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego na Bielanach. Mężczyzna dotarł tam w stanie krytycznym. Pomimo natychmiast podjętej reanimacji zmarł po ok. 30 minutach na skutek ciężkich obrażeń głowy.
Anestezjolog broniła się, że nie mogła przyjąć pacjenta, bo w szpitalu nie było wolnych łóżek na intensywnej terapii, a wszystkie sale operacyjne były zajęte. Adwokaci przekonywali, że to załoga karetki popełniła błąd, bo należało od razu zawieźć motocyklistę na Bielany, gdzie jest szpitalny oddział ratunkowy - jednostka dla pacjentów w stanie nagłego zagrożenia życia, której nie ma w lecznicy miejskiej.
Sąd nie podzielił tego stanowiska. Uznał, że brak łóżek nie jest wytłumaczeniem. - A gdyby doszło do katastrofy kolejowej i pogotowie przywiozłoby 50 pacjentów, to w szpitalu powiedzieliby: nie przyjmujemy? - zapytał retorycznie sędzia, po czym dodał: - W takiej sytuacji lekarz jest obowiązany świadczyć taką pomoc, jaką jest w stanie. Ale nie ma prawa jej odmówić.
Wyrok jest prawomocny.
Więcej: www.wyborcza.pl
Źródło: rynekzdrowia.pl