Wiadomości

Sep 19, 2014
Zatrucia toksykologiczne i chemiczne - potrzebny monitoring
W Polsce toksykologia kojarzy się często jedynie z zatruciami alkoholowymi. Na świecie to ważny element bezpieczeństwa zdrowotnego - mówi dr Piotr Burda, konsultant krajowy w dziedzinie toksykologii klinicznej.

Rynek Zdrowia: Mamy Euro 2012. Czy polskie służby medyczne przygotowane są do reagowania na zagrożenia chemiczne i toksykologiczne?

Piotr Burda: - Przez ostatnie 10 lat nic się nie zmieniło. Nadal nie ma koncepcji, jak ma działać ratownictwo medyczne i jaki ma mieć udział toksykologia kliniczna na wypadek skażeń chemicznych. Obecnie jest plan zabezpieczenia medycznego Euro 2012, ale to wyjątkowa sytuacja. W Warszawie ośrodek toksykologii potraktowany został przez władze miasta jako “wysypiacz najciężej zatrutych alkoholem kibiców”.

Decydenci nie chcą widzieć, ale też nie przewidują pewnych współczesnych zagrożeń. Nadzór nad nimi wiąże się z koniecznością zapewnienia finansowania systemu wczesnego ostrzegania w ramach bezpieczeństwa zdrowotnego z budżetu państwa. W Ministerstwie Zdrowia od lat leży projekt takiego systemu. Jednak również lekarze nie rozumieją znaczenia informacji i danych o zatruciach chemikaliami. Podobnie jest ze zgłaszaniem niepożądanych działań leków.

Jakie to zagrożenia?

- System informacji toksykologicznej byłby podstawowym źródłem informacji o substancjach niebezpiecznych w razie tzw. masowych skażeń chemicznych, ale nie tylko. Informacja toksykologiczna, która jest jedyną tego rodzaju strukturą w polskiej ochronie zdrowia, działająca 24 godziny na dobę przez cały rok, udziela telefonicznych konsultacji, informacji i porad toksykologicznych dla lekarzy i społeczeństwa. System kontroli i monitorowania zatruć, który jest swoistym systemem wczesnego ostrzegania pozwala dostrzec pojawienie się nowych tendencji.

Przykładem jest interwencja gdańskiego ośrodka toksykologii po pojawieniu się na terenie kraju śmiertelnych tabletek UFO kilka lat temu. Dzięki informacji udało się zminimalizować liczbę zatruć i zgonów.

Dobrym przykładem jest też sytuacja z “dopalaczami”. Pierwsze informacje o ich psychoaktywnym, szkodliwym działaniu pojawiły się w połowie lat 2000. Gdyby funkcjonował regularny monitoring zatruć, dużo wcześniej wiedzielibyśmy o wzroście ich zażywania w skali kraju, co pozwoliłoby na wcześniejszą reakcję. Nie musiałoby dojść do takich spektakularnych medialnie akcji, jak w 2010 roku. Skoro jednak już do nich doszło, powinniśmy być powiadamiani o nowych informacjach. Tymczasem po stopniowej identyfikacji substancji w dopalaczach, nikt nas nie informował o efektach tych badań.

To efekt braku współpracy odpowiednich służb?

- Brak przepływu informacji istotnych dla zdrowia publicznego, a toksykologia kliniczna jest ważnym jego elementem w wielu krajowych systemach ochrony zdrowia.  Informacja od służb graniczno-celnych o pojawieniu się na granicy kraju pewnej substancji to sygnał dla innych służb. Wtedy powinna pojawiać się współpraca, a każdy specjalista powinien zajmować się zagadnieniem adekwatnie do swojego zakresu wiedzy i kompetencji.

Do tego potrzebujemy też systemowego rozwiązania w zakresie identyfikacji substancji psychoaktywnych w płynach biologicznych. W Polsce jest mało laboratoriów w obrębie tzw. cywilnej ochrony zdrowia,  w których jesteśmy w stanie oznaczać ksenobiotyki w płynach biologicznych. Jakiś czas temu przedstawiłem projekt systemowego rozwiązania tego zagadnienia.

Badania zatrzymanych próbek dopalaczy wykazały, że w opakowaniu zawartych było od 1 do 4 substancji psychoaktywnych, a w dwóch opakowaniach tego samego produktu znajdowały się różne mieszanki tych substancji.  O ile posiadamy wzorzec mefedronu, by móc oznaczyć go u osób zażywających, problematyczne i kosztowne staje się zidentyfikowanie jego pochodnych czy syntetycznych kanabinoidów i wielu innych.

Toksykologia to nie tylko dopalacze. Mamy wiele substancji aktywnych, które służą do wykorzystania w innych celach niż te, które stanowią wskazania do ich zastosowania.

- Poza znajomością sytuacji statystycznej i epidemiologicznej w zakresie zatruć, system kontroli i monitorowania pozwoliłby znacznie szybciej reagować na różne sytuacje związane ze stosowaniem substancji chemicznych, szczególnie tych, które negatywnie wpływają lub mogą negatywnie wpływać na zdrowie ludzi, a także oceniać ryzyko i zapobiegać mu. To dotyczy nie tylko dopalaczy. Jest coraz więcej substancji, leków, o których dowiadujemy się, że mogą być i są stosowane jako środki zastępcze.

Potrzebna jest kontrola zatruć lekami, środkami ochrony roślin, kontrola poważnych działań niepożądanych kosmetyków, produktami kulturystycznymi, napojami energetyzującymi, suplementami diety i innymi chemikaliami. Do tego zobowiązują nas unijne rozporządzenia i dyrektywy.

Suplementy diety i preparaty roślinne mogą stwarzać zagrożenie. Opisywane są przypadki ostrej niewydolności wątroby, uszkodzenia nerek, czy groźnego dla życia zespołu Stevensa-Johnsona. Już w latach 90. tych amerykańska Agencja ds. Leków (FDA) wprowadziła system monitorowania działań niepożądanych suplementów diety znajdujących się na rynku amerykańskim. Warto przy okazji zwrócić uwagę, że ponad 90 procent zgłoszeń docierało do ośrodków kontroli zatruć lub ośrodków informacji toksykologicznej.

We Francji prowadzony jest pilotażowy program, w ramach którego raportowane są działania niepożądane po suplementach. Mogą je zgłaszać pacjenci także do ośrodków systemu kontroli zatruć. Wynikami zainteresowana jest Unia Europejska. Zauważono bowiem, że wraz ze wzrostem rynku suplementów diety, wzrasta liczba działań niepożądanych po nich. Nie tylko po stosowaniu tych, które pochodzą z Azji.

Jaki jest koszt takiego systemu?

- Szacowany koszt funkcjonowania systemu kontroli zatruć i sieci ośrodków informacji toksykologicznej w Polsce to ok. 6 mln zł rocznie. Ale powinniśmy też spojrzeć na to z drugiej strony. Amerykanie obliczyli, że sprawnie działający system kontroli i monitorowania zatruć oraz ośrodki informacji toksykologicznej powodują oszczędności ok. 17-19 proc. kosztów medycznych leczenia zatruć. Z kolei we Francji – 1 euro zainwestowane w system kontroli zatruć i informacji toksykologicznej skutkuje 6 euro oszczędności.

A w Polsce?

- W Polsce notujemy ok. 38-40 tys. przypadków rocznie. To niewielki odsetek faktycznych zdarzeń biorąc pod uwagę, że urazy i zatrucia są na trzecim miejscu przyczyn zgonów wśród populacji na całym świecie.

Problemem jest wykazanie rzeczywistej liczby zdarzeń. Aktualny system rozliczania świadczeń medycznych powoduje, że część pacjentów trafiających do szpitala z powodu zatruć opuszcza go z rozpoznaniem nie zawsze obejmującym fakt zatrucia. Nawet w przypadku ciężkich zatruć, faktyczna przyczyna hospitalizacji często nie jest uwzględniana. Można te przypadki wyłapać dopiero, gdy zostanie postawione tzw. rozpoznanie współistniejące. O ile zostanie postawione.

W dodatku ujęte w statystykach przypadki dotyczą hospitalizacji. Tymczasem są zatrucia wynikające z kontaktu i narażenia na substancję toksyczną, które można z powodzeniem leczyć w warunkach ambulatoryjnych. Nie wiadomo, ile jest takich zdarzeń.

żródło: rynekaptek.pl