Wiadomości

Oct 4, 2013
Czy pomysł "pożyczek na rezydenturę" wejdzie w życie?
Środowisko młodych lekarzy poruszyła wiadomość, że resort rozważa wprowadzenie nowego modelu rezydentury. Zgodnie z nim lekarz mógłby robić specjalizację za pieniądze z budżetu, jednak po ukończeniu byłby zobowiązany odpracować rezydenturę w publicznych placówkach.

Oznajmił to w połowie w połowie września wiceminister zdrowia Krzysztof Chlebus, który tłumaczył, że zahamowałoby to odpływ kadr medycznych za granicę po ukończeniu stażu.

Mamy tutaj bowiem spore potrzeby. Jak wynika z raportu "Health at Glance: Europe 2012" Polska ma najmniej lekarzy w UE w przeliczeniu na mieszkańca, jedynie 2,2 lekarza na 1000 osób (dane za 2010 rok).

Rezydentura to nie jałmużna
Zarząd Krajowy OZZL ws. odpłatności za rezydentury przypomniał, że pieniądze, jakie otrzymuje lekarz rezydent, stanowią wynagrodzenie za pracę - nie są ani pomocą socjalną, ani stypendium od państwa.

- Żądanie zwrotu tych pieniędzy pod jakimkolwiek pozorem jest niedopuszczalne - tak ze względów moralnych, jak i prawnych. Kodeks pracy nie pozwala na zatrudnianie bez wynagrodzenia, a nawet nie pozwala pracownikowi na zrzeczenie się wynagrodzenia - podkreślają przedstawiciele lekarskich związków zawodowych.

Taką opinię podziela Grzegorz Napiórkowski, prezes zarządu Stowarzyszenia Młody Lekarz. - Trudno sobie wyobrazić, w jaki sposób lekarz miałby zwracać pieniądze za rezydenturę. Miałby oddawać pieniądze za to, że pracuje na umowę o pracę? - zastanawia się Napiórkowski.

Zwraca też uwagę na inny problem. Lekarz, w jego ocenie, nie jest jedynym zawodem w Polsce, w którym robi się karierę, korzystając ze środków publicznych. Podobnie jest chociażby z urzędnikami państwowymi, policjantami, pracownikami uczelni.

- Takie przykłady można by mnożyć. Dlatego, jeśli już decydenci wpadają na pomysł, aby oddawać "dług" za edukację, to przepis ten powinien objąć wszystkich, którzy coś dostali kraju. Jak wszyscy, to wszyscy - podkreśla Napiórkowski.

Dodaje również, że nie bardzo rozumie, dlaczego rezydent ma być jakimś wyjątkowym bytem w polskim systemem prawnym.

- Był kiedyś taki zapis, który dotyczył rezydentur. Zgodnie z nim osoba, która rozpoczęła rezydenturę, ale jej nie skończyła, miała oddawać pieniądze. Jednak resort wycofał się z tego zapisu, gdyż nie był możliwy do realizacji prawnie i praktycznie - podkreśla Napiórkowski.

Lepsza marchewka niż kij
W ocenie Napiórkowskiego stworzenie systemu odpracowywanych rezydentur wcale nie musi przynieść poprawy, bo młodzi ludzie po prostu mogą tych warunków nie przyjąć i wyjeżdżać za granicę już po studiach medycznych. Nie będą bowiem chcieli ryzykować sytuacji absurdalnego związania się na lata.

- Resort nie może się nauczyć, że trzeba stosować zachętę, a nie kij? Wszyscy pamiętamy ogromną falę emigracji lekarzy kilka lat temu. Wtedy ówczesna minister Ewa Kopacz wprowadziła ułatwienia, aby dostać się na specjalizację. To momentalnie zatrzymało w kraju absolwentów - tłumaczy Napiórkowski.

Podobnie sytuację ocenia Dorota Mazurek, pełnomocnik Zarządu Krajowego OZZL ds. reprezentacji rezydentów. W jej ocenie taka regulacja nie zatrzyma lekarzy w systemie czy w Polsce. Nie jest to także sposób, żeby naprawiać sytuację w polskiej opiece zdrowotnej.

- Lekarzy w Polsce jest bardzo mało i będzie jeszcze mniej, gdyż wielu z nich jest już w wieku emerytalnym - zaznacza Mazurek.

Jednak, jak twierdzi, jeśli państwo zamiast poprawiać warunki pracy lekarzy, zmniejszać obciążenia biurokratyczne i płacić odpowiednio za pracę, będzie wprowadzać nowe sposoby zmuszania lekarzy do pracy - na pewno ich nie zatrzyma.

Tym bardziej, że mogą oni robić specjalizację "od ręki" np. w Niemczech i może okazać się, że lekarze będą wyjeżdżać zagranicę od razu po studiach. W jej ocenie, może okazać się, że korzystniej jest wziąć kredyt i spłacić rezydenturę pracując za granicą albo w sektorze prywatnym w Polsce, niż pracować w ramach systemu publicznego.

Pomysł ma zwolenników
Z kolei dr Jerzy Gryglewicz, ekspert w zakresie ochrony zdrowia z Uczelni Łazarskiego w Warszawie, przyznaje, że takie rozwiązanie ma rację bytu. Przypomina, że podobne umowy stypendialne były często zawierane jeszcze kilka lat temu. Mają swoją tradycję, a także funkcjonują w innych państwach.

Zwraca też uwagę, że najważniejszą kwestią są tu konkretne zapisy prawne, które jasno określałyby zasady odpracowywania rezydentur.

- Trzeba mieć świadomość, że Ministerstwo Zdrowia przeznacza na kształcenie lekarzy określone kwoty finansowe, które pochodzą ze środków publicznych. Resort odpowiada za cały system ochrony zdrowia, dlatego musi opracować narzędzia i mechanizmy mające na celu zapewnienie dostępu do świadczeń medycznych w Polsce w ramach ubezpieczenia - podkreśla ekspert.

- Trudno sobie w takiej sytuacji wyobrazić, żeby MZ mając świadomość, jak mało mamy lekarzy, nie podejmowałoby żadnych działań. Takim działaniem było np. skrócenie czasu specjalizacji, zwiększenie naboru na studia. Również takim pozytywnym działaniem było doprowadzenie kilka lat temu do dosyć istotnej podwyżki dla lekarzy pracujących w Polsce, co znacznie zahamowało proces emigracji - dodaje.

Kolejnym ważnym elementem, zdaniem Gryglewicza, jest świadomość, że rezydentura to pewna forma kształcenia a nie forma świadczenia usług medycznych.
Dlatego w jego ocenie resort wprowadzając odpłatne umowy rezydenckie, nie zmuszałby lekarzy do ich podpisania. Osoby, które z góry zakładałyby, że po ukończeniu rezydentury chcą wyjechać z kraju mogłyby np. takich umów nie podpisywać i pracować jako wolontariusze.

Obawy na wyrost?
Zdaniem Międzynarodowego Stowarzyszenia Studentów Medycyny IFMSA-Poland obawy dotyczące zmian w kierunku odpłatnych rezydentur są nieco na wyrost.

- Ministerstwo Zdrowia nigdy oficjalnie nie potwierdziło, że trwają prace nad takim projektem - wyjaśnia Ewa Pawłowicz, Koordynator Narodowy ds. Edukacji Medycznej IFMSA-Poland.

Jak opisuje, w ramach projektu Praktyki w Ministerstwie Zdrowia, gośćmi gmachu przy Miodowej było przez tydzień 25 najbardziej aktywnych członków Stowarzyszenia.

- Podczas zajęć w Departamencie Nauki i Szkolnictwa Wyższego zapytaliśmy "u źródła", czy MZ planuje takie rozwiązanie. Dowiedzieliśmy się, że nie - obecnie takie prace nie są prowadzone, a medialna burza została wywołana przez jedną wypowiedź podczas sejmowej komisji zdrowia. Wydaje się więc, że na razie kwestia ta nie powinna być rozważana w kategorii jedynie "możliwych rozwiązań" - podkreśla przedstawicielka IFMSA-Poland.

Zaznacza również, że Stowarzyszenie jak najbardziej rozumie obawy rządzących, że kształceni w Polsce lekarze będą zasilać swoją pracą i umiejętnościami zagraniczne systemy ochrony zdrowia. Uważa jednak, że powinno się przyjąć zupełnie inną strategię walki z tym zjawiskiem.

- Należy znaleźć rozwiązania, które przekonałyby młodych specjalistów do pozostania w kraju - chodzi tu o dobre warunki pracy, rozwoju zawodowego i naukowego - a nie karać za wybranie pracy za granicą - wyjaśnia przedstawicielka IFMSA - Poland.

Dodaje również, że w jej ocenie, przepływ kadr medycznych w Europie i na świecie jest pozytywnym zjawiskiem. Wymiana myśli naukowej, a także pomysłów dotyczących organizacji i rozwiązań systemowych jest niezwykle ważna dla medycyny. Wielokrotnie jest ona realizowana przez kontynuowanie swojej zawodowej ścieżki za granicą. Wprowadzenie pomysłu "pożyczek na rezydenturę" jest zaprzeczeniem tej idei.

Tymczasem Krzysztof Bąk, rzecznik prasowy Ministerstwa Zdrowia, w odpowiedzi dla portalu rynekzdrowia.pl informuje, że resort stara się opracować takie rozwiązania, które pozwolą na zmianę organizacji finansowania kształcenia rezydentów.

- Proces ten wymaga szerokich konsultacji, więc na tym etapie nie można jeszcze mówić o konkretnej formie. Dla osób, które chcą zostać w systemie, nic się nie zmieni - podkreśla rzecznik prasowy resortu