Wiadomości
- Zdolność do przyznania się do błędu zdecydowanie wzmacnia zaufanie pacjentów do profesji medycznej. O tym doskonale wie cały zachodni świat. Europejskie kodeksy lekarskie chronią osoby ujawniające błędy swoich kolegów przed ewentualnym rewanżem środowiska. U nas jest odwrotnie. Przepisy kodeksu prowadzą do źle rozumianej solidarności zawodowej - mówi nam prof. Jan Hartman, filozof i bioetyk z Collegium Medicum UJ.
Jak ocenia bioetyk, w odróżnieniu od Europy w naszym kraju wciąż dominuje tendencja do chronienia przed złą opinią. Kodeks Etyki Lekarskiej zachęca do tego, zakazując krytykowania lekarzom kolegów po fachu. Korporacja lekarska unika jawnego piętnowania przypadków błędów medycznych. Ta tendencja przekłada się na małą wydajność sądów lekarskich, które nie ferują raczej surowych wyroków.
Pacjent kontra lekarz
W powszechnej świadomości utarło się już przeświadczenie, że pacjent w konfrontacji z lekarzem stoi na straconej pozycji.
- Z ok. 2 tys. skarg chorych na specjalistów kierowanych do izb lekarskich tylko 10 proc. znajduje swój finał w sądzie, a wyrok skazujący zapada w co dziesiątej sprawie - mówi nam Adam Sandauer, założyciel Stowarzyszenia Pacjentów "Primum Non Nocere" .
W podobnym tonie wypowiada się dla nas Krystyna Kozłowska, Rzecznik Praw Pacjenta. Jak przyznaje, z sygnałów docierających do biura wynika, że lekarze bronią swoich kolegów, mimo że wiedzą o popełnionych przez nich błędach.
Dzieje się tak, chociaż, jak zauważa Kozłowska, wczesna informacja innego lekarza o zauważonych nieprawidłowościach w leczeniu może zapobiec pogorszeniu stanu zdrowia pacjenta.
- To środowisko pracowników medycznych powinno dbać o swój wizerunek, gdyż wiąże on się z zaufaniem pacjenta - podkreśla nasza rozmówczyni i dodaje, że niewielu lekarzy w kraju potrafi przyznać się do niedochowania staranności przy udzielaniu świadczenia.
Rzecznik Praw Pacjenta zwraca uwagę, że w takich przypadkach poszkodowani pacjenci najczęściej pozostawieni są sami sobie i naznaczani etykietą osoby roszczeniowej przez personel medyczny.
Adam Sandauer jest przekonany, że gdyby od samorządu lekarskiego do lekarzy poszedł jasny sygnał piętnujący pracę "słabych specjalistów", w kraju zdecydowanie rzadziej dochodziłoby do błędów medycznych wynikających z nieuwagi czy niedouczenia.
- Ujawnianie takich przypadków powinno być lekcją dla innych lekarzy i samego "winowajcy", nie po to by siać strach czy karać, ale by w przyszłości unikać takich zdarzeń - podkreśla nasz rozmówca.
Braki w komunikacji
Prof. Wojciech Bołoza, dyrektor Centrum Ekologii Człowieka i Bioetyki Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, podczas konferencji pod hasłem "Realizacja zasady informed consent (świadoma zgoda - RZ) w kontekście relacji lekarz-pacjent", zwrócił nam uwagę, że liczne skargi pacjentów na lekarzy wyrażają niezadowolenie z otrzymanej pomocy medycznej, które często jest wynikiem złej komunikacji w relacjach chory-lekarz.
- Odpowiednio przekazane informacje dotyczące natury schorzenia, dostępnych metod leczenia, ale i związanych z nią zagrożeń buduje zaufanie. Świadomy pacjent zaś ma kontrolę nad działaniem lekarskim, co może go uchronić przed błędem medycznym spowodowanym niewiedzą, nieuwagą, lekceważeniem procedur czy chęcią zysku - podkreśla prof. Bołoza.
W opinii etyka brak zaangażowania lekarskiego w budowanie wzorcowych relacji z pacjentem może być też spowodowane niedoinwestowaniem systemu opieki zdrowotnej, komercjalizacją medycyny, czy wreszcie przepracowaniem lekarzy.
Jednak jak powiedział nam wcześniej prof. Jan Doroszewski z Komitetu Bioetyki Polskiej Akademii Nauk w toku kształcenia studenci medycyny nie mają zajęć z komunikacji z pacjentem. Takie zajęcia są rzadkością i tak jak w przypadku Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego prowadzone są fakultatywnie, a powinny być obligatoryjne.
Co zrobić z czarną owcą?
Jak przekonuje nas prezes NRL Maciej Hamankiewicz, jednym z zadań okręgowej rady lekarskiej jest orzekanie w sprawach związanych z niedostatecznym przygotowaniem lekarzy do wykonywania zawodu.
Okręgowa rada lekarska może podejmować uchwały zawieszające prawo wykonywania zawodu np.: na czas leczenia bądź uzupełnienia wiedzy medycznej.
- Takie zawieszenie prawa jest niezwykle istotne, ponieważ jest formą zabezpieczenia pacjentów przed ewentualnymi błędami, które lekarz mógłby popełnić - podkreśla nasz rozmówca i dodaje, że wiele z postępowań wyjaśniających prowadzonych przez rzecznika odpowiedzialności zawodowej jest inspirowanych właśnie przez lekarzy, co jego zdaniem dowodzi, że właśnie lekarze zwracają uwagę na takie zdarzenia.
Według zapewnień prezesa NRL wszystkie przypadki, które najczęściej powstają bez umyślnej winy lekarza, muszą być i są też omawiane podczas codziennych raportów na oddziałach, podczas spotkań naukowych, czy konferencji temu poświęconych.
- Najbardziej pouczające zdarzenia są opisywane w biuletynach izbowych i specjalnie temu poświęconych periodykach, jak np. „Medyczna wokanda" - zaznacza prezes i wyjaśnia, że we wspomnianym przepisie (artykuł 52 Kodeksu Etyki Lekarskiej - red), który zabrania mówienia źle o drugim lekarzu, chodzi o to by nie dyskredytować innego lekarza np. przed opinią publiczną, tylko zgłosić zdarzenie do izby lekarskiej.
- Zgłoszenie do izby, która analizuje dokładnie każdy przypadek, pozwala uniknąć sytuacji, w której zgłaszający mógł się pomylić lub mogły nim kierować przesłanki inne niż merytoryczne. To zresztą wydaje się uzasadnione w przypadku każdego zawodu. W przypadku lekarzy pomówienie może oznaczać zawodową śmierć - odpowiada prezes.
- Moim zdaniem lekarze w swojej pracy powinni przyznawać się do wszystkich powikłań i analizować każdy przypadek, aby w przyszłości unikać powtarzania błędów i ulepszać procedury - dodaje Hamankiewicz.
Skala zjawiska nieznana
Jak często dochodzi do błędów lekarskich trudno oszacować, nie ma dokładnych statystyk prowadzonych spraw dotyczących takich zdarzeń. Wiadomo jedynie, że na rynku rośnie liczba kancelarii adwokackich specjalizujących się w pomaganiu pacjentom, co może świadczyć, że takich przypadków nie jest wcale mało.
Problem ten zauważalny jest na całym świecie. Z tego powodu Rada Europy już w 2006 r wydała rekomendację ws. bezpieczeństwa pacjentów, zobowiązującą rządy państw członkowskich do wprowadzenia mechanizmów, które by sprzyjały ujawnianiu różnego rodzaju błędów i działań, zachęcając do tego personel medyczny. W Polsce jednak zalecenie to nie zostało wdrożone.
Według obowiązującego prawa lekarz może zostać ukarany wyrokiem sądu lekarskiego lub sądu powszechnego. Katalog kar, jakie może wymierzyć sąd lekarski jest szeroki - od upomnienia aż po pozbawienie lekarza prawa wykonywania zawodu. Od orzeczenia okręgowego sądu lekarskiego stronom przysługuje odwołanie do Naczelnego Sądu Lekarskiego.
Od prawomocnego wyroku sądu lekarskiego strony, a także prezes NRL i minister zdrowia, mogą złożyć kasację do Sądu Najwyższego.
Jak mówi nam Maciej Hamankiewicz Naczelna Rada Lekarska uważa, że należałoby wprowadzić udział sędziego zawodowego w sprawach prowadzonych przez okręgowe sądy lekarskie.
- Propozycję tę składaliśmy przy nowelizacji ustawy o izbach lekarskich pod koniec 2009 roku. Nie została wówczas uwzględniona, choć nadal uważam ją za słuszną - zaznacza.
Profesor Hartman uważa, że zmiany należy zacząć od mentalności samych lekarzy. Co powinno wyrazić się m.in. poprzez zmianę anachronicznego i nie przystającego do zasad bioetycznych Kodeksu Etyki Lekarskiej.
- To się z pewności stanie w ciągu najbliższych dwóch lat. Ostatnio zbyt często mówi się o konieczności zmian w relacjach pacjent - lekarz, zarówno w kręgach decydentów jak i środowiska lekarskiego - zaznacza profesor.
Źródło: rynekzdrowia.pl