Wiadomości
Przypomnijmy, że w połowie sierpnia br. weszło w życie rozporządzenie ministra zdrowia w sprawie Systemu Monitorowania Zagrożeń (Dz. U. z 9 lipca 2013 r, poz. 853). Już w trakcie konsultacji projektu tego rozporządzenia Federacja Związków Pracodawców Ochrony Zdrowia - Porozumienie Zielonogórskie po raz kolejny zwracała uwagę na koszty, jakie świadczeniodawcy będą ponosić w związku z wprowadzaniem nowego systemu.
Federacja wskazywała także na bardzo ogólny charakter rozporządzenia, nie zawierającego szczegółów dotyczących gromadzenia i pobierania danych, które mają być przetwarzane przez system.
Ma być szybko i sprawnie
Krzysztof Bąk, rzecznik prasowy resortu zdrowia zaznacza, że System Monitorowania Zagrożeń stanowi jeden z elementów systemu informacji w ochronie zdrowia.
- System ma na celu umożliwienie gromadzenia i przetwarzania w jednym miejscu danych - w ramach zadań podmiotów prowadzących rejestry zachorowań na choroby zakaźne i dodatnich wyników badań laboratoryjnych, podmiotów prowadzących rejestry niepożądanych odczynów poszczepiennych, a także Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych - wylicza rzecznik Ministerstwa Zdrowia.
- Ponadto system umożliwi usługodawcom i innym podmiotom zobowiązanym do składania informacji o zagrożeniach dokonywania zgłoszeń w formie dokumentu elektronicznego. Gromadzone w nim dane będą ważnym narzędziem przy podejmowaniu działań zapobiegającym skutkom niepożądanych zdarzeń medycznych mających wpływ na zdrowie i życie ludzi - dodaje Krzysztof Bąk.
Jak przekonuje, jednoczesne połączenie Systemu Monitorowania Zagrożeń z danymi gromadzonymi w Systemie Informacji Medycznej spowoduje, że resortowy system wczesnego ostrzegania, umożliwiający uprawnionym podmiotom i organom, umieszczanie i dostęp do informacji o zagrożeniach i niepożądanych zdarzeniach medycznych - stanowiących zagrożenie dla zdrowia lub życia - będzie działał szybko i sprawnie.
Koszty po stronie resortu
Zgodnie z założeniami obowiązującej ustawy system powinien ruszyć 1 sierpnia 2014 roku, podobnie jak centralny rejestr zdarzeń medycznych. Koszty związane z zaprojektowaniem, wytworzeniem i wdrożeniem do eksploatacji projektu „Elektroniczna Platforma Gromadzenia, Analizy i Udostępniania Zasobów Cyfrowych o Zdarzeniach Medycznych" (P1) to ponad 712,5 mln złotych.
- Kwota całkowitych wydatków kwalifikowanych wynosi prawie 677 mln zł, z czego ze środków europejskich zostanie pokryta kwota ponad 575 mln (85 proc.) oraz z budżetu - w kwocie ponad 101,5 mln zł (15 proc) - informuje portal rynek zdrowia.pl Katarzyna Maćkowska z biura prasowego Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia.
Na pytanie, czy rzeczywiście koszty zbierania danych będą ponosić świadczeniodawcy POZ, Katarzyna Maćkowska wyjaśnia: - Nie będzie zmian w porównaniu z obecną sytuacją. Również dziś lekarze podstawowej opieki zdrowotnej zbierają dane, ale w postaci papierowej. Oczywiście koszty funkcjonowania systemu, jego prowadzenia zgodnie z zapisami ustawowymi ponosi minister zdrowia.
Kilka uwag na etapie konsultacji
projektu zarządzenia dotyczącego Systemu Monitorowania Zagrożeń miał także Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego - Państwowy Zakład Higieny. Jak wyjaśnia prof. Mirosław Wysocki, dyrektor Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego - PZH, wynikało to z pewnego nieporozumienia.
Niektóre media poinformowały, że za sprawą nowej regulacji powstanie elektroniczny rejestr, do którego miałyby trafić między innymi informacje o pacjentach z chorobami zakaźnymi czy negatywnymi odczynami poszczepiennymi.
- Kiedy komentowaliśmy w marcu ubiegłego roku projekt rozporządzenia sądziliśmy, że ma to być akt prawny uaktualniający system monitorowania zagrożeń związanych z chorobami zakaźnymi. Myśleliśmy, że będzie to okazja, aby zracjonalizować system informacji o chorobach zakaźnych w naszym kraju - tłumaczy prof. Mirosław Wysocki.
- Jednak to rozporządzenie w kształcie, jakim zostało ostatecznie sformułowane, jest raczej technicznym, porządkującym aktem prawnym, służącym do korzystania z systemu przez różne służby - m.in. GIS czy podmioty lecznicze, z uwzględnieniem poufności takich danych. Pod tym względem jest to korzystne prawne rozwiązanie - mówi prof. Wysocki.
Zdaniem dyrektora NIZP-PZH, rozporządzenie usprawnia elektroniczny przepływ danych dotyczących zagrożeń. Nie ingeruje natomiast w funkcjonujący obecnie system informacji o chorobach zakaźnych czy negatywnych objawach poszczepiennych w Polsce, który w zasadzie spełnia swoje zadanie.
Nie będzie rejestrów pacjentów z chorobami zakaźnymi
- Oczywiście ten system informacji o chorobach zakaźnych, mógłby być lepszy, ale obecny działa bardzo sprawnie. Czasami co prawda, nie znając przedmiotu sprawy, dziennikarze czy lekarze klinicyści wypowiadają się o nim krytycznie, ale system ten nie wymaga dużych zmian - dodaje nasz rozmówca.
- Choroby zakaźne czy niepożądane odczyny poszczepienne są monitorowane w naszym kraju na bardzo przyzwoitym europejskim poziomie, za pośrednictwem sieci stacji sanitarno epidemiologicznych, z udziałem Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego - PZH i Głównego Inspektoratu Sanitarnego - stwierdza prof. Wysocki.
W przypadku chorób zakaźnych, w normalnym trybie informacje na ich temat spływają do NIZP-PZH co dwa tygodnie. Gdy się dzieje coś wyjątkowego (np. wirus grypy A/H1N1 czy werotoksycznej pałeczki Escherichia coli), a stacje sanepidu postawione są w stan pogotowia - takie raporty spływają codziennie lub co kilka godzin.
Nie przewiduje się natomiast tworzenia nowych elektronicznych rejestrów o pacjentach z chorobami zakaźnymi.