Wiadomości
• Bolesław Piecha (PiS), senator, były wiceminister zdrowia: Dotacje i subwencje z budżetu - obecnie nie ma chyba innej drogi
Istnieją dwie możliwości zwiększenia publicznego finansowania ochrony zdrowia w Polsce: jedna to po prostu opodatkowanie przymusowe, które u nas nazywa się nie wiedzieć czemu składką zdrowotną, choć to jest publiczny podatek celowy. A druga to przesunięcia z budżetu państwa.
Taka ścieżka finansowa istnieje, NFZ jest otwarty na różnego rodzaju dotacje i subwencje z budżetu. To jest chyba jedyna droga na dzisiaj, choć zdaję sobie sprawę, że będzie to bardzo trudne w czasach kryzysu i ogromnych napięć w finansach publicznych. Część oszczędności z budżetu po nowelizacji można jednak przeznaczyć na finansowanie świadczeń zdrowotnych.
Wydaje mi się, że wprowadzenie wprost podwyższenia składki, jeszcze do tego nieodpisywanej od podatku, byłoby bardzo trudne - miałyby miejsce wtedy ogromne protesty. Natomiast wzrost finansowania świadczeń przez samorządy to też finansowanie z budżetu, bo samorządy dochody własne mają śladowe. Oczywiście jakiś samorząd mógłby uchwalić podatek lokalny, ale sądzę, że byłaby to sprawa karkołomna i nie wiem, czy do przeprowadzenia.
Generalnie nie widzę dzisiaj innej możliwości, jak uzupełnienie brakujących środków z budżetu państwa. Dla mnie składka zdrowotna w obecnej formie traci swój sens. Manipulowanie między płatnikiem podatków, ZUS-em a NFZ jest głupotą, wydłuża obieg pieniędzy, a wcale nie usprawnia kontroli nad pieniędzmi i nie usprawnia ścigania tych, którzy nie płacą.
Powiem wprost, jedyną rzetelną instytucją, która dobrze ściąga daniny publiczne jest urząd skarbowy. Natomiast z ZUS-em różnie bywa. Uważam więc, że nakazem chwili jest rozwiązanie NFZ i - póki co - przekierowanie tych środków do budżetu państwa - oczywiście muszą być one zagwarantowane na zdrowie w ilości nie mniejszej niż dany procent z PKB.
Umożliwia to też skuteczną kontrolę nad wydawaniem środków publicznych, bo dzisiaj mamy nad nimi kontrolę teoretycznie tylko dwóch resortów, a w zasadzie jednego - finansów. Lepiej jednak, żeby opinia publiczna, dziennikarze, opozycja miała do tego dostęp - a ma tylko do pieniądza budżetowego - bo wtedy można nagłośnić nieprawidłowości.
Zgodnie z programem PiS przede wszystkim zniknęłaby ta głupia zbiórka pieniędzy od płatników składki zdrowotnej, z całą listą, kto jest uprawniony, z kogo się ściąga itd. Byłaby po prostu pobierana, tak jak dzisiaj są zbierane podatki, PIT, ale wydzielana byłaby na poziomie budżetu państwa.
• Jakub Szulc (PO), poseł, były wiceminister zdrowia: Budżetowe rozliczanie to nie jest dobry pomysł
Najprostszym sposobem, aby zwiększać nakłady publiczne na ochronę zdrowia, jest po prostu podniesienie składki. Będzie to - siłą rzeczy - wiązało się ze zwiększeniem obciążeń obywateli, gdyż obecnie nie jest możliwe odliczenie takiej pozycji od podatku.
Inne sposoby? Jest ich co najmniej kilka, przy czym myślę, że najbardziej skutecznym rozwiązaniem jest swego rodzaju miks, tzn. zwiększamy wydatki przez podniesienie składki, ale jest to przynajmniej częściowo finansowane z budżetu państwa. Natomiast niekoniecznie jestem zwolennikiem pomysłu, żeby powrócić do budżetowego rozliczania w ochronie zdrowia, bo to by oznaczało mniej więcej tyle, że pieniądze na zdrowie wpadają do jednego wielkiego worka i nie są w żaden sposób wydzielone.
Zatem gdyby obowiązywał system budżetowy, od którego odeszliśmy w roku 1999, przypuszczalnie mielibyśmy dzisiaj jeszcze mniej pieniędzy niż obecnie mamy w systemie składkowym. Czas na pewno zacząć mówić o tym, że musimy doszlusować do poziomu europejskiego, bo z wydatkami prawie 1,5 proc. poniżej średniej w UE nie jesteśmy w stanie tego systemu utrzymywać w nieskończoność. Tak się po prostu nie da.
Wzrost wydatków nie jest jednak możliwy do sfinansowania z budżetu, kiedy jesteśmy w procedurze nadmiernego deficytu nałożonego na nas przez Unię. Generalnie o wzroście wydatków w ochronie zdrowia trzeba myśleć jak najbardziej poważnie. Jednak każde zwiększenie wydatków musi się wiązać ze zwiększeniem obciążeń. Nie da się tego ominąć.
Jeżeli mielibyśmy obecnie z 4,6-4,7 proc. PKB wydatków publicznych na ochronę zdrowia podnieść nakłady publiczne na zdrowie do poziomu 6 proc. PKB, to by się wiązało jednorazowo z podniesieniem składki zdrowotnej z obecnych 9 proc. do blisko 14 proc. Tak wynikało z wyliczeń w ministerstwie. Jeśli zwiększamy wydatki, to też ktoś te wydatki musi sfinansować.
Jeżeli po prostu powiemy: dopłaćmy z budżetu 20 mld zł na zdrowie, to mamy takie możliwości - albo komuś w budżecie zabieramy te 20 mld zł: albo zwiększamy zadłużenie, albo też zwiększamy stronę przychodową, czyli zwiększamy obciążenia, czego właśnie chcemy uniknąć.
Podniesienie nakładów bez konieczności zwiększania obciążeń jest oczywiście możliwe, ale zarazem szalenie trudne, bo wymaga spięcia kilku polityk prowadzonych obecnie oddzielnie. Myślę chociażby o możliwości skorelowania wydatków z pomocy społecznej z wydatkami na zdrowie. Środki na opiekę społeczną nie do końca są, moim zdaniem, właściwie kierowane. Problemem jest brak komunikacji między priorytetami opieki społecznej a zdrowotnymi, a to są często ci sami adresaci, wymagający podobnego zabezpieczenia.
• Prof. Witold Orłowski, ekonomista, główny doradca ekonomiczny PwC, były szef zespołu doradców ekonomicznych prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego: Podatki są lepszym sposobem finansowania niż składka
Jak wiadomo, w budżecie państwa pieniędzy nigdy nie będzie za dużo, więc postawmy sprawę nieco inaczej. Można oczywiście się domagać zwiększenia publicznego finansowania ochrony zdrowia w Polsce, jeśli będą ku temu dobre powody i odpowiednie warunki. Mam dość głębokie przekonanie, że w polskiej opiece zdrowotnej mamy do czynienia wciąż z bardzo dużym marnotrawstwem środków i nieefektywnością prowadzenia działalności gospodarczej.
Ja także jestem przekonany, że finansowanie publiczne powinno się zwiększyć, ale w ramach spójnego pakietu działań, w którym również będą wprowadzone pewne mechanizmy zwiększające skuteczność wydawania środków. Podam symboliczny przykład: chodzi chociażby o mechanizmy wymuszające np. likwidację pustych łóżek szpitalnych, tam gdzie jest ich nadmiar.
Krótko mówiąc na pewno nie jest tak, że pewnego dnia przyjdzie minister finansów, powie, że ma zbędne 10 mld zł i chce koniecznie przekazać te dodatkowe pieniądze ochronie zdrowia. Natomiast w przypadku głębokiej reformy funkcjonowania lecznictwa można myśleć, że powinno do systemu ochrony zdrowia popłynąć więcej pieniędzy. Oczywiście w trochę lepszym czasie, niekoniecznie w tym roku.
Mechanizmy finansowania ochrony zdrowia ze środków publicznych mogą być różne. Ja w ogóle nie wiem, czy składka jest najlepszą metodą finansowania. Uważam na przykład, że podatki generalnie są lepszym sposobem finansowania niż składka, bo powodują nieco większą solidarność finansowania, a jednocześnie nie obciążają tak kosztów pracy.
To jest kwestia do rozważenia, ale podkreślam, że moim zdaniem opieka zdrowotna powinna być finansowana bezpośrednio z budżetu, a nie ze składki zdrowotnej. Nie dochodzi wtedy do takiego obciążenia kosztów pracy składką. Tak naprawdę to się wtedy głównie obciąża konsumpcję, a właśnie podatki konsumpcyjne są w Polsce najwyższe.
• Dr n. ekon. Adam H. Pustelnik, ekspert rynku ubezpieczeniowego: Wcześniej czy później wrócimy do dyskusji o wyższej składce
Podniesienie składki zdrowotnej jest najprostszą metodą zwiększenia publicznego finansowania ochrony zdrowia i jest oczywiste, że prędzej czy później do takiej dyskusji wrócimy. Nie musi to koniecznie dotyczyć środków przekazywanych przez osoby fizyczne w ramach powszechnego obowiązku. Można np. alokować na potrzeby tego obszaru część środków pobieranych w ramach świadczeń, które dodatkowo wprowadzają zakłady pracy.
Albo np. pracodawcy ze środków, które i tak oddają, przekazaliby część na tworzenie funduszu, powiedzmy - dotyczącego długoterminowego leczenia. To by z nich zdejmowało część obowiązków, a pieniądze i tak przekazywaliby w tej samej wysokości. Ogólnie rzecz ujmując, chodzi o to, że w budżecie państwa można te środki trochę inaczej alokować. Myślę, że to jest jedyny realny sposób, bo z najprostszym rozwiązaniem, czyli podniesieniem składki, z przyczyn oczywistych będzie bardzo trudno.
Jeśli chodzi o przesunięcia w ramach budżetu, może być tak, że te obciążenia, które muszą ponosić pracodawcy, będą miały inną strukturę. Wtedy tam moglibyśmy znaleźć brakujące środki, choćby na opiekę długoterminową, gdzie nie mamy żadnego systemu finansowania publicznego. A mówi się przecież powszechnie o tym, że trzeba coś stworzyć, bo społeczeństwo się starzeje.
Natomiast przeniesienie środków na zdrowie do budżetu oznacza raczej niestabilność finansowania, które może być większe lub mniejsze - w zależności od tego, który z ministrów miałby większe wpływy w rządzie. W związku z tym budżetowe rozwiązanie generalnie nie gwarantuje ani wzrostu, ani stabilności.
Kwoty bezwzględne wydatków na zdrowie muszą wzrastać, natomiast będę się upierał, że cała struktura budżetu, nie tylko tego przeznaczonego na zdrowie, jest źle ułożona. Finansowanie publiczne musi być większe, bo nasze wydatki sytuują nas w ogonie państw europejskich pod tym względem. Niekoniecznie musi to oznaczać wzrost obciążeń dla pojedynczego obywatela czy przedsiębiorców. Chodzi bardziej o znalezienie w tym przeogromnym i workowatym budżecie państwa więcej możliwości na wspieranie zdrowia.